Julian Tuwim |
Wpisany przez Marlena, Ostrowiec Świętokrzyski | |||
środa, 25 lipca 2012 19:35 | |||
Tuwim tak wgryzł się w język polski, że się przegryzł na drugą stronę.
Stefan Żeromski
Julian Tuwim urodził się w Łodzi w 1894r., tam również ukończył gimnazjum. W latach 1916-1918 studiował prawo i filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Debiut Czyhanie na Boga (1918) przyniósł mu uznanie krytyki. Był współzałożycielem kabaretu literackiego Pod Pikadorem, a następnie współtwórcą i czołowym przedstawicielem grupy poetyckiej Skamander. W okresie międzywojennym współpracował m.in. z czasopismami Wiadomości Literackie i Szpilki, był kierownikiem literackim warszawskich kabaretów m.in. Qui Pro Quo. W czasie II wojny światowej przebywał na emigracji, m.in. w Brazylii, a od 1942r. w USA. Do kraju powrócił w 1946r; pracował jako kierownik artystyczny Teatru Nowego w Łodzi. Zmarł w Zakopanem w 1953r. Wydał kilkanaście tomów poetyckich, m.in. Rzecz czarnoleska (1929), Biblia cygańska (1933), poemat Kwiaty polskie (1949). Cechy poezji Juliana Tuwima to: witalizm, humanitaryzm, nawiązania do romantyzmu czy też bogactwo języka (od potocznego, wulgarnego do poetyckiego). Witkacy, Julian Tuwim Wspomnienie Mimozami jesień się zaczyna, Złotawa, krucha i miła. To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, Która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni, Gdym wracał zdyszany ze szkoły, A po ulicach w lekkiej jesieni Fruwały za mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina Nieśmiertelnik żółty - październik. To ty, to ty moja jedyna, Przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny, W parku płakałem szeptanymi słowy. Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny, Od mimozy złotej - majowy.
Ach, czułymi, przemiłymi snami Zasypiałem z nim gasnącym o poranku, W snach dawnymi bawiąc się wiosnami, Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką... Berlin 1913 O, smętne, śnieżne nevermore! Dni utracone, ukochane! Widzę cię znów w Café du Nord W mroźny, mglisty poranek.
Strach, słodki strach od stóp do głów, Dygot błękitnych, czułych nerwów, I sen był znów, i list był znów: Mgła legendarnych perfum.
Lecz nie ma mnie i nie ma mnie, I nigdy w życiu mnie nie będzie. Zostanę w liście, zostanę w śnie, W tkliwej, śnieżnej legendzie.
Nic o tym nie wiesz. Czekasz, drżąc. Dzień sennie sypie się i szepce. Ach, serce moje i młodość mą W srebrnej nosisz torebce.
Wczoraj? A co to było? Tak: Carmen, kareta, wino, walce... Mignęło w oczach. Nie ? to ptak, Wyszyty na woalce.
Pusto i ciepło w tym Café. Zima się w oknie szronem perli. Nie przyjdę. Idź. Nie spotkasz mnie. ...Wielki, wielki jest Berlin. Grób Juliana Tuwima
|