Kacper Płaneta (Facebook) |
Kochany! Chciałabym Ci jeszcze tyle powiedzieć, tyle rzeczy wyznać. A jednocześnie nie wiem co napisać. To mój ostatni list. Wiemy o tym oboje. Mam w głowie pustkę. Pustkę i strach. Strach, który narasta z każdą sekundą. Tak bardzo się boję. Nigdy wcześniej się tak nie bałam. Z drugiej strony pocieszam się, że to już koniec tej całej farsy. Ja, Wiktoria Rudnicka, zdrajczyni paktująca z nazistowskim okupantem. To kłamstwo i kpina! Imię dla mnie wybrał ojciec. Mama wspominała mi: " Ojciec chciał, żebyś miała na imię Wiktoria. Z łaciny to oznacza "Zwycięstwo". Tak. Ojciec zawsze pragną byś zwyciężała." Choć chciałam żyć normalnie. Zacząć wszystko od nowa. Wyjść z Lasu i spróbować żyć godnie, starać się żyć normalnie. Mieć dwójkę dzieci- chłopca i dziewczynkę, dom na Powiślu, i w wolnej Polsce razem z Tobą zestarzeć się. To zabawne i straszne, ale początkowo, tu w więzieniu, wierzyłam, że to moja pokuta za osoby, które zabiłam. Te osoby...ich twarze...one mi się ciągle śnią. Czasem nie wiem już, który koszmar jest gorszy. Ten w ciągu dnia, czy nocy? Wierzyłam też w amnestię. Ale to kolejne kłamstwo. Tak samo jak oskarżenia, świadkowie i proces. Wszystko to kłamstwo. Władek, wiesz, że nigdy nikogo nie zdradziłam! Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. -Przepraszam, Pan mieszka u ciotki Anieli? -Ja? - odpowiedziałeś zaskoczony. Już myślałam, że się pomyliłam i miałam iść dalej. Taki skonfundowany z czerwoną różą w ręku zacząłeś się tłumaczyć, że to Ty. Że mieszkasz tam od dwóch miesięcy... Wyglądałeś wtedy uroczo, a cała historia naszej znajomości, mimo wojennej scenerii, była całkiem romantyczna. Kocham Cię Władek. Najbardziej na świecie Cię kocham. Nie lubię wielkich słów, ale to prawda, że w obliczu śmierci rzeczy, które są dla nas najważniejsze stają się oczywiste. A Ty byłeś dla mnie najważniejszy.
Nie płacz po mnie. Kocham Cię.
|