Był 9 września 2008 roku, zwykły poniedziałek. Jak zwykle tego dnia w szkole każdy ukradkiem drzemał po kątach. Tylko ja i mój najlepszy przyjaciel Krzysiek siedzieliśmy pełni humoru i wspominaliśmy miniony weekend. Krzysiek, jako miłośnik II wojny światowej nagle zapytał mnie - "Widziałaś wczoraj ten serial? No, ten nowy o wojnie. Na "dwójce" był". Zdziwiona i niezdziwiona odpowiedziałam, że nie. Standardowo "Gązo" powiedział, żebym obejrzała powtórkę, i że na pewno nie będę żałować. No nic... Krzysiek jako mój najlepszy przyjaciel nie może się mylić i wie co mi się spodoba, a co nie. Więc jak tylko wróciłam ze szkoły włączyłam "dwójkę". Serial właśnie się rozpoczynał. Pamiętam co wtedy pomyślałam - "zarąbista muzyka!" . Oglądałam dalej ... Pierwsza drastyczna scena - zbiorowa egzekucja pod Warszawą. Pomyślałam "straszne". Z sekundy na sekundę serial stawał się coraz ciekawszy, a zarazem coraz straszniejszy. Z wściekłością patrzyłam na napisy końcowe i na to, co wydarzy się w następnym odcinku. Następnego dnia w szkole powiedziałam Krzyśkowi, że to najlepszy film jaki widziałam. Usłyszałam tylko jedno "A nie mówiłem! ;D". Nadeszła niedziela. Oglądając drugi odcinek Czasu Honoru, wiedziałam już, że nie przegapię żadnego odcinka. W poniedziałek, już nie rozmawialiśmy z Krzyśkiem o minionym weekendzie tylko o Czasie Honoru. Rozmawialiśmy o scenach, które nam się podobają, o aktorach, o faktach historycznych, o fikcji. Tak minęła pierwsza seria... Podczas ostatniego odcinka pierwszej serii płakałam. Dosłownie. Czekałam rok na kolejną serię. Krzysiu obejrzał tylko tą jedną serię. Stwierdził, że film w drugiej serii będzie za bardzo mijał się z prawdą. A ja? Ja oglądałam. Każdy odcinek, każdej serii. Pamiętam wszystkie odcinki, wszystko co wtedy robiłam, myślałam. W każdy poniedziałek, po każdym odcinku Czasu Honoru pytałam Krzysia: "Oglądałeś wczoraj Czas Honoru?". Słyszałam tylko krótkie "nie". Było mi przykro, bo to on, mój najlepszy, najwspanialszy, najukochańszy i jedyny przyjaciel namówił mnie na oglądanie tego serialu. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez Czasu Honoru. W telefonie mam całą płytę Bartosza Chajdeckiego, której słucham w drodze do szkoły, w szkole, w domu, gdy się kąpię i gdy zasypiam. Ten serial stał się nieodzownym elementem mojego życia. Nawet dziś, gdy mam już 17 lat i wiem, że Krzysiu ma własne zdanie we wszystkim, codziennie rano na dworcu pytam go: "Gązo, oglądałeś wczoraj Czas Honoru?". Wiem, co usłyszę, ale robię to, żeby tradycji stało się zadość. Po zakończeniu V, ostatniej niestety serii Czasu Honoru będę płakać i wspominać... Wszystko przez, i dzięki Krzysiowi, który pokazał mi, że historia to nie tylko książki, nudne lekcje prowadzone przez pana Tredera, dziwne filmy dokumentalne, z których nic nie rozumiem, ale historia to przede wszystkim serial ukazujący prawdziwe życie ludzi żyjących w czasie okupacji. Czas Honoru jest niezwykłym serialem, który już na zawsze pozostanie w moim życiu. Kiedyś na pewno będę o nim opowiadać lub nawet pokazywać go moim dzieciom, tak jak mój tata pokazuje mnie i mojemu rodzeństwu "Stawkę większa niż życie" ;D .
Sandra ps. "Elimanal", Wejherowo
|